czwartek, 27 października 2011

Troszkę o Toli...

Tola przyszła na świat 11 września 2009 w Siemianowicach Śląskich z wymiarami 54cm/3600gr J i 10 punktami Apgar.
Pierwsze zdjęcie ze szpitala


Od początku była bardzo wrażliwa na wszelkie zmiany pozycji swojego ciała w przestrzeni, reagowała silnym krzykiem i drżeniem całego ciała co przypominało odruch Moro – jednak w przeciwieństwie do książkowego modelu tego odruchu u Toli był bardzo intensywny i trwał do ok. 20 m.ż. Teraz wiem, że to był pierwszy symptom. Poza tym miała kłopoty z zasypianiem i ssaniem, a niewyspana i głodna Tola to zła Tola :) Jej problemy odbijały się na nas i na naszych wspólnych relacjach. Musieliśmy zapobiec pogłębianiu się problemu. Po pierwszym miesiącu życia i licznych nieudanych próbach ustalenia rytmu dobowego dnia Toli, sięgnęliśmy po poradnik Giny Ford "Wademekum szczęśliwego dziecka" i do był strzał w 10-kę :) Po trzech tygodniach sytuacja była opanowana. Tola spała o wyznaczonych porach i my odzyskaliśmy pełnię szczęścia z macierzyństwa i ojcostwa. Kolejne wątpliwości pojawiły się po 5 m.ż. Jej rozwój fizyczny był bardzo wolny i nie obfitował w żadne postępy. Byłam o tyle mądra, bo miałam już Tymona i mogłam porównać ich rozwój. Z pierwszą wizytą u neurologa dr. Wojaczyńskiej-Stanek byliśmy jak Tola miała 5,5 miesiąca. Lekarka szybko rozwiała nasze wątpliwości twierdząc, że Tola nie wymaga rehabilitacji, jednak kształt jej główki jest niepokojący i z podejrzeniem Kraniostenozy oraz zaleceniem robienia kontrolnie zdjęć głowy poleciła wrócić za 1,5 miesiąca. Po powrocie do domu zaczęliśmy szukać informacji o tej chorobie w internecie i nie chcąc tracić czasu umówiliśmy Tolę na USG głowy. Badanie zostało wykonane przez dr. I.Krzemińską, wynik wykluczył podejrzenie neurologa jednocześnie wykazując ślady niedotlenienia. Na kolejnej wizycie u neurologa pokazaliśmy wynik i pomimo dalszego braku postępów rozwojowych, pani doktor z identycznym zaleceniem prosiła wrócić za kolejne 1,5 miesiąca. To była nasza ostatnia wizyta w gabinecie pani Wojaczyńskiej-Stanek.

Tak zaczęła się nasza droga do uzyskania „wiarygodnej” diagnozy. 


Jedno ze zdjęć dla dr Wojaczyńskiej ;)


1 komentarz:

  1. Kochani, jesteście najcudowniejszymi rodzicami, na swojej drodze spotkaliście cudownych lekarzy i tych beznadziejnych, szczęśliwie tych dobrych i oddanych było więcej :)

    OdpowiedzUsuń